poniedziałek, 13 stycznia 2014

Retrospekcja, czyli zanim bocian przyniósł Hanię.

Stare dobre czasy, czyli my w 2008 roku
Powinnam zacząć jak w bajkach...
Dawno, dawno temu. Tak, nawet bardzo dawno, bo 19 lat temu poznałam swojego męża. Tak, tak, ten kto czytał stronę „o mnie” wie, że ja mam tych lat 29.

Zatem, dokładnie kiedy miałam 10 lat, na urodzinach kuzyna poznałam Piotrka – łobuzowatego 13-latka,
który wcale nie przypadł mi do gustu, za to jako 10-latka kochałam się w jego koledze. Ach, to była miłość w większości telefoniczna. Sytuacja zmieniła się 3 lata później, chyba zmienił mi się gust! Z uśmiechem piszę
o tym, bo jak nie raz spoglądam na Piotrka, to wciąż widzę tego małego chłopca bawiącego się, na tych urodzinach, figurkami zwierząt w zoo. A teraz, teraz jest dorosłym, wspaniałym człowiekiem, kochającym i niezastąpionym ojcem i mężem. 16 lat minęło jak jeden dzień. Dziecięce zauroczenie, zamieniło się w piękne uczucie, które trwa do dziś.
 

Ach co to był za ślub
Od 3 lat jesteśmy małżeństwem, bo do ślubu nie było nam śpieszno. Zresztą historia tego związku nie jest prosta, wręcz przeciwnie.
To burzliwe 13 lat przeplatane rozstaniami i powrotami. Widocznie było nam ewidentnie pisane być razem. Z sentymentem powróciłam do naszych starych wspólnych zdjęć i z łezką w oku przywoływałam obrazy z dawnych lat. Pisanie bloga to niezłe ćwiczenie własnej pamięci. Przypomniały mi się rzeczy, które przytłoczyła codzienność. 


No i tak pokrótce wygląda nasza historia, niektórzy słuchają
z niedowierzaniem, inni śmieją się mówiąc: „Jak można było zakochać się tak wcześnie, przecież byliście dziećmi?”. Tak, to prawda, teraz nie wyobrażam sobie mojej córki, która jako 13-latka będzie zakochana w jakimś chłopcu, ale jeżeli tak się stanie, to będę w stanie ją zrozumieć, bo jest owocem naszej miłości, która trwa już tyle lat.
26 czerwca 2010 r. ślub, nasz ślub. Bal na setkę osób, klimatyczne miejsce, świetna orkiestra, pyszne jedzenie i My w centrum uwagi wszystkich. Wesele było wspaniałe
i niezapomniane. Poprawiny trwały aż trzy dni. Potem bardzo krótka podróż poślubna,
bo już wtedy prowadziliśmy własną firmę. Początki były trudne, ale tylko nas wzmocniły. 



6 cm człowieka
27 grudnia 2012 r. spełniło się nasze marzenie. Co prawda zbyt długo nie marzyliśmy, bo planowanie ciąży odbyło się w ciągu zaledwie jednego miesiąca. Tak 27 grudnia 2012 r. zostaliśmy rodzicami, a 28 grudnia ciążę potwierdziła najwspanialsza ginekolog na świecie, Pani dr Zofia Borowiec - nasz anioł,
po którym Hania odziedziczyła drugie imię. 


No i tak właśnie zmieniło się moje dotychczasowe życie. Zwolniłam, nareszcie wszystko zaczęło iść normalnym torem. Przestałam zajmować się kilkoma rzeczami na raz. Skupiłam się
na swoim zdrowiu, ciąży. Wszystko dla tej małej fasolki, która już zaczęła we mnie żyć. Pierwszy raz usłyszane bicie serca wycisnęło ze mnie morze łez.
To były łzy szczęścia, największego szczęścia jakie może spotkać kobietę. Zostałam mamą. Duma rozpierała mi serce.

8 miesiąc ciąży
Dookoła mnie były przecież inne kobiety w ciąży, ale ja czułam się bardziej wyjątkowa od nich, bo przecież każda
z nas jest jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną
i wyjątkową matką. Czas ciąży, to jeden z najlepszych okresów mojego życia. Czułam się wyśmienicie, czekałam na każdy ruch, kopnięcie. Niewielkie problemy zdrowotne trochę mnie zmartwiły, ale na szczęście okazały się nie groźne dla naszego maleństwa.



Nasz 2 tygodniowe szczęście
21 sierpnia 2013 r. w 38 tygodniu ciąży przyszła na świat Hania. Sprawca wszystkiego, co się właśnie teraz dzieje. Moja kruszynka o wadze 3240 g i długości 55 cm. Moje najdroższe maleństwo, najpiękniejsze na świecie. To uczucie zna tylko ten, kto został matką. Hania obróciła moje życie do góry nogami, dała mi siłę i moc jakiej nie miałam do tej pory. Zorganizowała mi życie według swoich potrzeb. Szybko zapomniałam co to niezależność i egocentryzm. Od tego dnia wszystko jest podporządkowane tej małej istocie która ma zaledwie 5 miesięcy.

Rodzina, to brzmi dumnie
Teraz znacie już bliżej nas i naszą historię życia.
Może w przyszłości będzie to pomocne w zrozumieniu moich poglądów na świat i życie. Trochę dziwnie czuję się pisząc tak otwarcie o nas, ale jest to dość niezwykła i niespotykana na co dzień historia, dlatego chciałam się nią podzielić.
Czułam się w obowiązku przedstawić Wam zarówno współtwórcę naszego sukcesu czyli tatuśka Piotrka,
jak i największe szczęście jakie nas spotkało, czyli kierowniczkę całego zamieszania - Hanię.

 

To właśnie my 2+1 zwykli, a zarazem niezwykli, bo każde 2+1, 2+2 czy 2+X, jest zawsze jedyne w swoim rodzaju.

4 komentarze:

  1. widzę, że mamy podobne wybory: Stokke, Medfemina (ja akurat chodziłam do dr Kwietnia, którego również polecam), a teraz blogowanie. Ah te Magdaleny. Piękna zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jeszcze jesteśmy sąsiadkami, chyba ewidentnie czas na jakąś wspólną kawę!

      Usuń
  2. Piękną macie historię:) bardzo budujące jest to w jaki sposób piszesz o ciąży i Hani, ktora odmieniła wasze życie -budujące dla osoby, która jak ja ciągle twierdzi ,że to jeszcze "nie ten czas" choć mój mąż już tylko wyczekuje hehe;) cudowne zdjęcia z malutką Hanią! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na każdego przychodzi czas, lepiej być 100% pewnym tej decyzji. Kochać dziecko trzeba się nauczyć, na szczęście instynkt macierzyński to doskonały nauczyciel.

      Usuń